Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic

Andrzej Orliński. Antoni Wierzbowski. Nauczyciel, działacz oświatowy i niepodległościowy Szczekocin i Lelowa

Utworzono dnia 12.04.2021
Czcionka:

Antoni Wierzbowski.

Nauczyciel, działacz oświatowy i niepodległościowy Szczekocin i Lelowa

 

            Nie spotkałem nigdy wujka Antka, tak w mojej rodzinie nazywano Antoniego Wierzbowskiego, osobiście. To było niemożliwe, zmarł w 1946 roku, ja urodziłem się siedem lat później. Pamięć o nim trwała wtedy i trwa nadal, aż do dzisiaj, w świadomości bliższej i dalszej rodziny. Mam wielką satysfakcję, że mogę zaliczyć siebie do tej bliższej. Moja babka Joanna z Wierzbowskich Farysiowa była jego rodzoną siostrą. Najbliższych wujka Antka: żonę, syna, córkę i wnuki, spotykałem niemal codziennie. Tak samo jego żyjące rodzeństwo: siostry i braci oraz kuzynki i kuzynów.

Rodzina Wierzbowskich

            Pierwszym, znanym nam z historii rodziny Wierzbowskim był Kasper Wierzbowski dziadek dziadka naszego bohatera.  Był stolarzem i mieszkał we wsi Siedliska, w powiecie lelowskim, wtedy w 1791 roku, posiadłości Piotra Małachowskiego wojewody Krakowskiego[1]. Burzliwy okres rozbiorów: drugiego i trzeciego oraz Insurekcji Kościuszkowskiej, lata 1792-1800 rodzina Kaspra spędziła kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Dąbrowie Zielonej za miasteczkiem Koniecpol. Kolejni Wierzbowscy, po roku 1800 rodzili się znowu w powiecie lelowskim, teraz we wsi Tęgobórz, w parafii Nakło[2]. Stąd, wnuk Kaspra – Antoni, również jak dziadek stolarz, przybył do Szczekocin. Ożenił się w roku 1860 z Franciszką, panną z rodziny Członkowskich[3] i w 1865 roku wybudował dom przy ulicy Lelowskiej, ten sam, w którym w 1907 urodził się jego wnuk, kolejny w rodzinie Antoni[4].

            Urodził się, jako siódme dziecko Szymona i Ludwiki z Grycnerów. Szymon Wierzbowski, stolarz, przejął po ojcu i dom i warsztat. Zawód stolarza, tak popularny w rodzinie Wierzbowskich, nie był jednak pisany dla Antoniego.

            Choć Szczekociny miały w tamtym czasie, po pozbawieniu w 1870 roku praw miejskich[5], status zaledwie osady, to jednak możliwości rozwoju dla rodziny były o wiele większe niż w niewielkiej wsi Tęgobórz. Stryjowie Antoniego, bracia Szymona byli tego przykładem. Jan został malarzem i pozłotnikiem, mieszkał w Szczekocinach. Piotr wyjechał do Łodzi zajął się produkcją i sprzedażą dewocjonaliów. Józef – najmłodszy z rodzeństwa, choć zmarł młodo, wychował najstarszego syna na malarza. Do dziś w wielu szczekocińskich domach spotkać można jego święte obrazy.

            Kolejne przykłady znaleźć możemy w rodzinie matki Antoniego – Marianny Florentyny z Grycnerów Pasierbińskiej. Starszy o kilka lat kuzyn Amtoniego, Tadeusz Pasierbiński przetarł ścieżkę, pokazał, że syn rzemieślnika może się wykształcić, zostać nauczycielem, działaczem oświatowym i uczonym[6]. Miał więcej szczęścia niż Antoni, przeżył wojnę i został profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.

            Zdjęcie z 1937 roku przedstawia liczną rodzinę Wierzbowskich. Antoni Wierzbowski (drugi z prawej w najwyższym rzędzie) wraz z żoną (z dzieckiem na rękach) sfotografował się z rodzicami, braćmi, siostrami i ich rodzinami. Bracia: Franciszek i Tadeusz byli rzemieślnikami, pierwszy stolarzem, drugi krawcem. Dwie siostry też wyszły za rzemieślników; Janina za murarza Farysia a Stanisława za stolarza Grycnera. Dwie kolejne za funkcjonariuszy państwowych: Wiktoria wyszła za mąż za policjanta Stanisława Kota, a Helena za podoficera Wojska Polskiego Ignacego Pałkę z Rokitna.

Czas nauki

            Choć Antoni Wierzbowski urodził się jeszcze w zaborze rosyjskim, to w przeciwieństwie do starszego rodzeństwa uczęszczał do szkoły uczącej już po polsku. Pierwszą klasę Szkoły Powszechnej rozpoczynał w roku 1914. Rok szkolny powinien się rozpocząć we wrześniu, wiemy jednak, że w sierpniu wybuchła pierwsza wojna światowa. Kiedy rozpoczęła się owego roku nauka i jak Józef Ptasznik ówczesny kierownik szkoły zorganizował jej pracę w tym wojennym czasie, tego niestety nie wiemy. Wtedy, to była jedyna szkoła w osadzie Szczekociny. Mieściła się niedaleko domu Wierzbowskich, przy ulicy, zwyczajowo nazywanej Lelowska[7]. Po latach wrócił do tej szkoły, ale już jako nauczyciel.

            Kolejny etap edukacji Antoniego Wierzbowskiego to Koedukacyjna Szkoła Średnia Sejmiku Włoszczowskiego w Szczekocinach. Miał szczęście, w listopadzie 1918 roku, po odzyskaniu niepodległości, Polska Macierz Szkolna uruchomiła w Szczekocinach, wtedy nadal mających jeszcze status osady, szkołę średnią[8]. W 1922 roku uczęszczał do klasy piątej. Zachowała się w rodzinie jego legitymacja szkolna podpisana przez dyrektora Jana Kwiecińskiego, z regulaminem i wskazówkami, jak uczeń tej szkoły winien postępować[9]. Również fotografie z zajęć obronnych i sportowych.

            Gimnazjum Koedukacyjne ukończył w 1925 roku[10] razem z innym szczekocinianinem Witem Walczykiem, z którym ponownie spotka się w latach okupacji działając w strukturach podziemnego państwa polskiego. Niestety nie zachowały się świadectwa szkolne, ale jakimś cudem przetrwała do naszych czasów kartka z wpisem do pamiętnika z sierpnia 1925 roku, w którym zamieścił fragment z wiersza Zygmunta Krasińskiego Do Kajetana Koźmiana[11], nieznacznie zmieniony, co świadczy zapewne, że cytował go z pamięci.

            W roku szkolnym 1926/1927 Antoni Wierzbowski był słuchaczem Państwowego Kursu Pedagogicznego w Krakowie. Przyjęto go na podstawie świadectwa ukończenia gimnazjum w Szczekocinach. 22 czerwca 1927 roku uzyskał świadectwo uprawniające do pełnienia obowiązków nauczyciela tymczasowego w szkołach powszechnych[12].

            Choć w kolejnym roku podjął pierwsza pracę[13], to nie skończył na tym swojej edukacji. Pracując, jako nauczyciel zdecydował się podjąć studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1931-1934 był członkiem Koła Prawników Studentów Uniwersytetu Warszawskiego[14]. Ukończył studia w 1935 roku[15]. Od tego roku w korespondencji tytułowany jest magistrem praw[16]. Niestety, większość dokumentów dotyczących studiów prawniczych Antoniego Wierzbowskiego zaginęła.

            Pracując uczestniczył w licznych kursach. M.in. w 1938 roku, w zorganizowanym przez Związek Spółdzielni Spożywców SPOŁEM w Chałupach na Helu, wakacyjnym Kursie Spółdzielczym dla nauczycieli[17].

            Nauka w okresie II RP nie była tania. W polskim społeczeństwie, chęć zdobywania wiedzy była ogromna, ale brakowało możliwości finansowych. Wśród rodzinnych pamiątek znajdujemy dokumenty świadczące o tym, z jakim trudem ojciec Antoniego Wierzbowskiego – Szymon starał się zdobywać środki na jego naukę. Był dobrym rzemieślnikiem, miał duży warsztat i kilku czeladników, jednak dochody z niego nie zawsze wystarczały na pokrycie kosztów nauki syna. W 1926 roku, przed wyjazdem Antoniego do Krakowa jego ojciec przekazał dom i warsztat najstarszemu synowi Franciszkowi. Ten sukcesywnie, przez lata spłacał ojca i rodzeństwo. Jest wielce prawdopodobne, że część spłat, które należały się Antoniemu i ojcu przeznaczone zostały na wydatki związane z nauką[18]. Szymon Wierzbowski pożyczał też pieniądze, o czym świadczy weksel do dziś tkwiący w rodzinnym archiwum[19].

 

 

Czas nauczania 1928-1939

            Trud nauki opłacił się. Antoni Wierzbowski już w 1928 roku znalazł pracę. Został zatrudniony na etacie nauczyciela w Szkole Powszechnej w Rokitnie[20]. Od razu rozpoczął też pracę społeczną w nowym środowisku. W Związku Strzeleckim pełnił funkcję referenta kulturalno oświatowego w miejscowym kole i co ciekawe, nie zaprzestał pracy dla niego w kolejnych latach, gdy pracował już w Szczekocinach[21]. Powrócił do pracy w harcerstwie. Rozkazem Komendy Hufca objął stanowisko drużynowego w szczepie im. Stefana Czarnieckiego w Rokitnie i jednocześnie przybocznego Komendanta Hufca w Szczekocinach[22]

            Od roku 1929 pracował w swoich rodzinnych Szczekocinach w Siedmio-klasowej Publicznej Szkole Powszechnej im. Tadeusza Kościuszki, tej samej, w której rozpoczynał swoją edukację, i która rok wcześniej świętowała jubileusz setnej rocznicy działalności[23]. Uczęszczało do niej w roku szk. 1929/1930 prawie 1100 uczniów. Siedemnastu nauczycieli uczyło w 23 oddziałach, co dawało średnią 45 uczniów w jednej klasie[24]. Oprócz obowiązków nauczyciela od listopada 1929 roku powierzono mu opiekę nad męską drużyną harcerską[25]. Objął ją w trudnych warunkach, po konflikcie poprzedniego opiekuna p. Brzezińskiego z kierownictwem szkoły. Drużyna przetrwała do jesieni 1931. Jej praca słabła z powodu, jak to stwierdzono w kronice szkoły, niechętnego stosunku szkolnego inspektora do harcerstwa. Preferował on raczej tworzenie szkolnych hufców sportowych[26].

            Niewiele zachowało się materiałów źródłowych pozwalających prześledzić kolejne etapy kariery nauczycielskiej Antoniego Wierzbowskiego. Biografowie skupili się w większości na jego działalności społecznej, szczególnie tej związanej z okresem okupacji, zaniedbując jego nauczycielską pracę w okresie 10 lat – miedzy 1929 i 1939 rokiem. Na pewno do 1934 roku pracował w Publicznej Szkole Powszechnej nr 1 w Szczekocinach[27]. Później, gdy w budynku po zlikwidowanym Gimnazjum Koedukacyjnym rozpoczęła w Szczekocinach działalność Publiczna Szkoła Powszechna nr 2, znajdujemy go wśród nauczycieli tej właśnie szkoły[28]. W roku 1936, jako nauczycielowi PSP nr 2 w Szczekocinach, Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego przyznało tytuł profesora[29]. Tutaj też zastało go powołanie na stanowisko kierownika Publicznej Szkoły Powszechnej w Lelowie.

            W roku szkolnym 1937/1938 pracował już w Lelowie. Początkowo, jako pełniący obowiązki kierownika szkoły. Razem z nim przeniosła się do Lelowa żona Stanisława i podjęła tutaj od 1 września pracę nauczycielki[30].

            W 1938 roku świętował jubileusz dziesięciolecia pracy w szkolnictwie. Z tej okazji Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego przyznało mu Brązowy Medal Za Długoletnią Służbę[31].

            Wiele osób, zarówno spośród najbliższej rodziny, jak i mieszkańców Lelowa wspomina, że z wielką pasją nadzorował budowę szkoły. W nowym budynku, 1 września 1939 roku miał się rozpocząć rok szkolny.

            W roku poprzedzającym II Wojnę Światową, oprócz obowiązków kierownika szkoły pełnił Antoni Wierzbowski obowiązki wychowawcy klasy VII[32]. Gdy rozpoczęła się okupacja i zaczął się tworzyć ruch oporu, sześciu wychowanków z tej klasy znalazło się w leśnym oddziale „Marcina” – Mieczysława Tarchalskiego. W tym Kazimierz Tytko ps. Lampart – młody lelowski malarz tragicznie zmarły w 1943 roku oraz Edward Bączyński, po wojnie autor okupacyjnych wspomnień[33]. Ten fakt potwierdza wielki wpływ, jaki nauczyciel-wychowawca wywarł na postawy i decyzje wychowanków.

Życie rodzinne

            Własną rodzinę założył w roku 1932 poślubiając pochodzącą z Krakowa absolwentkę Seminarium Nauczycielskiego Stanisławę Mleko. Ślub odbył się 15 sierpnia w Krakowie w kościele pod wezwaniem Najświętszego Salwatora[34]. Wesele na Woli Justowskiej zgromadziło liczną rodzinę. Ojciec panny młodej, który posiadał duże gospodarstwo ogrodnicze gościł Wierzbowskich przez trzy dni, a ci wykorzystując okazję zwiedzali Kraków i okolicę[35]. Do dziś zachowały się u wielu szczekocińskich członków rodziny Wierzbowskich ślubne fotografie z dedykacjami oraz wieść o tym, że wyjechali w podróż poślubną do Zakopanego, co do tej pory w rolniczo-rzemieślniczych Szczekocinach było rzeczą niespotykaną. Od roku 1929 Stanisława była nauczycielką Publicznej Szkoły Powszechnej w Szczekocinach. W 1937 roku, z początkiem roku szkolnego, razem z mężem przeniosła się do Lelowa i rozpoczęła pracę w tutejszej szkole[36].

             W roku 1934 urodził się ich syna Andrzej[37] a tuż przed przeniesieniem do Lelowa w czerwcu 1937 roku córka Elżbieta[38]. Oboje, po latach, podobnie jak rodzice zostali nauczycielami. Zachowały się dwie fotografie rodzinne: Antoniego z żoną, synem i córką oraz z synem, obie zrobione w Lelowie w 1943 roku. Również z tego samego roku pamiątkowa fotografia komunijna syna Jędrka z rówieśnikami i kapłanem.

            Wydaje się, że Antoni i Stanisława Wierzbowscy nie planowali zamieszkania na stałe w Lelowie. W lipcu 1939 roku, od spadkobierców stryja Jana Wierzbowskiego odkupili działkę na szczekocińskim Zarzeczu, przy ulicy Bankowej[39]. Wojna zmieniła bieg wydarzeń. Plan budowy domu zrealizował, dopiero w połowie lat sześćdziesiątych ub. wieku, ich syn Andrzej.

 

Działalność społeczna przed 1939 rokiem

            Od czasów gimnazjalnych działał w harcerstwie. Przysięgę złożył w marcu 1921 roku przed proboszczem szczekocińskim księdzem Klemensem Szerenosem. Jako nauczyciel, jak wcześniej wspomniałem, był drużynowym w szczepie im. Stefana Czarnieckiego w Rokitnie[40]. W latach 1929-1931 opiekował się drużyną męską w Publicznej Szkole Powszechnej w Szczekocinach, gdzie wtedy pracował[41]. Był w roku 1927 przewodniczącym Komisji sprawnościowej przy Komendzie Hufca w Szczekocinach[42]. Dopełnieniem działalności harcerskiej było uczestnictwo w ruchu wspierającym harcerstwo. W 1930 roku należał do szczekocińskiego Koła Przyjaciół Harcerstwa[43].      

            W 1929 i 1930 roku znajdujemy ślady współpracy Antoniego z Kołem Szczekociny Związku Inwalidów Wojennych Rzeczpospolitej Polskiej. Brał czynny udział w akcji fundowania i poświęcenia sztandaru związkowego w 1929 roku[44], a w 1930 współorganizował bal, na którym zbierano fundusze na pomoc najbiedniejszym członkom szczekocińskiego koła[45].

            Ochotnicza Straż Pożarna to kolejna organizacja, do której podobnie, jak większość męskich członków rodziny Wierzbowskich, przystąpił również Antoni. Z ocalałych dokumentów wynika, że zajmował w niej przez dwa lata stanowisko naczelnika: od stycznia 1933 roku do grudnia roku 1935[46]. Przykładem był starzy brat Franciszek. Obaj chlubnie zapisali się w historii szczekocińskiej jednostki OSP i obaj są do dziś wspominani przy okazji strażackich jubileuszy. Od roku 1932 posiadał uprawnienia sędziego w zawodach pożarniczych[47].

            Prawnicza wiedza Antoniego Wierzbowskiego bardzo przydała się w społecznej pracy na rzecz Związku Rzemieślników Chrześcijan, który zrzeszał licznych szczekocińskich rzemieślników, w tym wielu jego krewnych. Był sekretarzem związku[48]. Do jego obowiązków należało prowadzenie korespondencji z Izbą Rzemieślniczą w Kielcach, głównie w sprawie awansów zawodowych na czeladników i majstrów cechowych, również zwolnień od opłat dla biedniejszych rzemieślników. Reprezentował członków związku, jak mógł najlepiej, użyczając nawet swojego adresu do korespondencji. Miał stały adres, w przeciwieństwie do wielu z nich. W 1935 roku wynajmował mieszkanie, na piętrze w kamienicy kupca Chwastowskiego, przy ul. 3-go Maja 64, obok rodzinnego domu, gdzie ciągle mieszkali jego rodzice i najstarszy brat. Jak przysłużył się środowisku, niech świadczy fakt, że gdy w roku 1948, święcono nowy sztandar szczekocińskiego cechu stolarzy, pomimo, że już przecież nie żył od dwu lat, komitet cechowy umieścił pamiątkowy gwóźdź, z jego nazwiskiem, na drzewcu sztandaru[49].

            Jako nauczyciel, był też Antoni Wierzbowski członkiem i działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego, zarówno w okresie szczekocińskim, jak i lelowskim. Był jednym z niewielu nauczycieli w powiecie włoszczowskim posiadającym wyższe wykształcenie. Prowadził więc liczne kursy dla nauczycieli dotyczące zarówno doskonalenia metod w pracy społecznej, jak i wdrażające ich do samokształcenia, a nawet pracy naukowo-badawczej[50].

            W roku 1932 został wybrany do Zarządu Oddziału Powiatowego we Włoszczowie. Pełnił w nim funkcję sekretarza Komisji Rewizyjnej oraz prowadził sekcję porad prawnych[51].

            Jak wielu nauczycieli, członków ZNP z powiatu włoszczowskiego znalazł się w grupie, która w 1937 roku w Czarncy, w czasie ponownego pogrzebu hetmana Stefana Czarnieckiego przekazała marszałkowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu ciężki karabin maszynowy, zakupiony ze składek i darowizn nauczycielskich[52].

            Na koniec słów kilka o sympatiach politycznych Antoniego Wierzbowskiego. Niewiele mówiło się o tym w okresie PRL-u. To nie był dobry czas, aby zastanawiać się jak człowiek tak aktywny we wszystkich prawie dziedzinach życia społecznego odnosił się do spraw polityki, jak oceniał działania partii politycznych i czy w życiu politycznym uczestniczył. Jedynym śladem przybliżającym nas do tej wiedzy jest wyszperana z rodzinnego archiwum legitymacja członka Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem wystawiona w 1930 roku. Niestety, puste miejsca na znaczki opłaty składek świadczyć mogą, że nie był aktywnym działaczem[53].

Czas wojny – Lelów

            Nie wiemy dokładnie gdzie Wierzbowscy z dziećmi spędzili pierwsze, tragiczne dni września 1939 roku. Trwały przygotowania do rozpoczęcia roku szkolnego, przeprowadzano szkołę do nowego budynku, należy przypuszczać, że do końca sierpnia Antoni był na miejscu w Lelowie. Prawdopodobnie wyruszył na wschód po apelu Naczelnego Dowództwa, jak większość jeszcze niezmobilizowanych, ale zdolnych do noszenia broni mężczyzn[54]. Widząc jednak beznadziejność sytuacji szybko powrócił i podjął obowiązki kierownika szkoły. Wrócił do spalonego, tak tragicznie przez Niemców doświadczonego Lelowa. Dom, w którym mieszkali spłonął również, razem z całym dobytkiem, meblami i ubraniami[55]. Szczęśliwie szkoła, którą przez ostatnie dwa lata budował nie uległa zniszczeniu, ale aż do końca listopada zajęta była przez Niemców. Później, jak wspomina Edward Bączyński „(…) umieszczono w niej zarząd gminy, pocztę i kilka rodzin. Zamieszkał w niej także Antoni Wierzbowski z rodziną”[56]. Potwierdzają to we wspomnieniach dzieci Antoniego – Elżbieta i Andrzej. Również Eugeniusz Ligór, wtedy ośmiolatek, z rodzicami po sąsiedzku Wierzbowskich mieszkający[57].

            Rozpoczął się nowy okres w życiu rodziny, okres, o którym tak napisał w jednym z powojennych listów „Biedowaliśmy mocno, bo ja pracowałem sam w czasie wojny, a pensja miesięczna starczała na 1 i ½ kg masła – nic więcej, ale jakoś się żyło”[58]. Pracował sam, ponieważ Inspektorat Szkolny w Jędrzejowie już w styczniu 1940 roku zwolnił Stanisławę Wierzbowską z powodu, jak napisano w uzasadnieniu, niewystarczających środków na wynagrodzenia dla nauczycieli[59].

            Organizuje się nowa, wg dyspozycji niemieckich szkoła powszechna. Tylko teoretycznie, bo opór nauczycielstwa wobec nakazów niemieckich jest powszechny. Zalecenie, aby szkoły powszechne udzielały najprostszych tylko wiadomości, jak rachowanie, czytanie i pisanie jest nie do przyjęcia. Nauka ważnych z narodowego punktu widzenia przedmiotów: geografii, historii, literatury polskiej musi być realizowana w tajemnicy. Antoni Wierzbowski kierował zarówno tą oficjalną, jak i tajną szkołą.

            Inspiratorem okupacyjnego nauczania była Tajna Organizacja Nauczycielska, w którą na okres okupacji niemieckiej przekształcił się ZNP. W powiecie włoszczowskim działała już jesienią 1939 roku. Od samego początku w jej pracach uczestniczył Antoni Wierzbowski współpracując z jej ówczesnym prezesem Bolesławem Królem. „Na powiatowej konferencji kierowników szkół, zorganizowanej w końcu października 1939 roku przez Schulamt (Urząd Szkolny) przekazaliśmy z Antonim Wierzbowskim informację, że Tajna Organizacja Związkowa istnieje i działa. (…) Nie poddajemy się” wspominał po latach Król[60].

            Tajne nauczanie stawało się powoli masową zorganizowaną akcją. Nikt nawet nie przypuszczał, że potrwa to całe pięć lat. W roku szkolnym 1941/1942 rozpoczęto organizację powiatowych i gminnych komisji oświaty i kultury podległych Delegaturze Rządu na Kraj. Na terenie dawnego powiatu włoszczowskiego Komisją kierował kierownik szkoły w Sprowie Bolesław Król. Zastępcami Króla byli: Roman Czernecki, jako przedstawiciel szkolnictwa średniego i Antoni Wierzbowski, przedstawiciel szkolnictwa powszechnego. Jednocześnie został przewodniczącym niższego szczebla komisji gminnej w Lelowie. W pracy konspiracyjnej Wierzbowski używał pseudonimu „Grycki”[61].

            Ryzykował dużo. Jako kierownik szkoły, pozwalał, a jako działacz TON wręcz zalecał nauczycielom poszerzanie oficjalnego zakresu nauczania o treści przez Niemców zabronione. Czyniono tak, wszędzie tam gdzie to było możliwe i kiedy to było możliwe, przy słabszym niekiedy nadzorze niemieckich radców szkolnych. Gdy stawało się niemożliwe organizował tajne komplety poza szkołą.

            Organizacją oświaty zajmował się Antoni Wierzbowski, jako wykształcony z dużym już doświadczeniem pedagogicznym nauczyciel. Drugi rodzaj okupacyjnej działalności, jeszcze bardziej niebezpieczny niż działania oświatowe, uczestnictwo w zbrojnym ruchu oporu i strukturach podziemnego Państwa Polskiego wymagało od niego nie tylko wielkiej siły i odwagi, ale również nowych umiejętności.

            Już na początku okupacji, działając w Tajnej Organizacji Nauczycielskiej nawiązał we Włoszczowie kontakt z organizacją o nazwie Orzeł Biały, która w kolejnym roku w lutym została wcielona do Związku Walki Zbrojnej. Wiadomość o tym, że ZWZ rozpoczyna działalność przekazywał zaufanym w innych ośrodkach. Dzięki niemu powstała placówka w Szczekocinach. Wspomina o tym dowódca szczekocińskiej placówki Remigiusz Kruzel: „W końcu kwietnia 1940 r. zgłosił się do mnie kolega szkolny Antoni Wierzbowski, który zaproponował mi pracę w organizacji tajnej Z.W.Z.”[62]. Musiał być Antoni Wierzbowski dość wysoko umocowany w strukturach organizacji, skoro to na jego ręce nowi członkowie składali przysięgę i deklarowali wolę walki z okupantem. „W dniu 3 maja 1940 roku złożyłem przysięgę na ręce śp. kolegi Wierzbowskiego Antoniego – kierownika Szkoły Podstawowej Lelów” napisał w cytowanych już wcześniej wspomnieniach Kruzel, bardziej znany pod okupacyjnym pseudonimem „Boruta”[63].

            Jako kierownik placówki ZWZ Lelów, wraz z nią w lutym 1942 roku znalazł się w strukturach Armii Krajowej. Placówka Lelów należała do Obwodu Włoszczowskiego w Inspektoracie Częstochowa Okręgu Radomsko-Kieleckiego[64] i była jedną z najliczniejszych. Liczyła ok. 230[65] zaprzysiężonych członków, prowadziła sprawny odbiór zrzutów, posiadała też własny uzbrojony pluton partyzancki pod dowództwem Franciszka Łapaja ps. „Wietrzyk”[66]. Współdziałała z jednym z najbardziej znanych dowódców partyzanckich na kielecczyźnie – z Mieczysławem Tarchalskim ps. „Marcin”. Oddział „Marcina” zasilali niedawni absolwenci lelowskiej szkoły, rekomendowani przez „Gryckiego” – wspomina Edward Bączyński, jeden z wychowanków Wierzbowskiego[67].  

            Ale Antoni Wierzbowski był nie tylko komendantem AK w placówce Lelów. Był również przedstawicielem Tajnego Państwa Polskiego, delegatem Rządu. Nie jest łatwo precyzyjnie opisać przebieg jego działalności jako delegata. Zrozumiały jest brak archiwalnych dokumentów i świadectw, których, aby zapewnić bezpieczeństwo najzwyczajniej unikano. Wielu świadków zginęło tragicznie, pozostali, kiedy po latach wolno było o tamtych czasach mówić prawdę, nie pamiętali już szczegółów. Z pomocą przychodzi nam portal internetowy ARMIA KRAJOWA OKRĘG KIELCE[68], zbierający wspomnienia uczestników ruchu oporu, gromadzący dostępne dokumenty źródłowe, książki i artykuły prasowe.

            Latem 1942 roku utworzono stanowisko Okręgowego Delegata Rządu w Kielcach. Został nim przedstawiciel Stronnictwa Ludowego Stanisław Podrygałło. Jesienią powołał on powiatowego delegata na powiat włoszczowski, też ludowca – Wita Walczyka – szczekocinianina, gimnazjalnego kolegę Antoniego Wierzbowskiego. Kiedy ten musiał, zagrożony aresztowaniem, opuścić podległy sobie teren zaproponowano to stanowisko „Gryckiemu”. „Grycki” propozycję przyjął, ale oznajmił, że obejmie stanowisko, jeśli zaakceptuje ten fakt ówczesny komendant Batalionów Chłopskich w powiecie, Bolesław Skóra „Kałuża”. Rozmowy z ludowcami były trudne i według niektórych historyków, nie wyrazili oni zgody, proponując samego „Kałużę” na delegata[69]. Większość historyków, podobnie jak współpracownicy i biografowie Antoniego Wierzbowskiego uważa jednak, że to on był faktycznym delegatem, aż do swojego aresztowania w 1944 roku. Potwierdził to sam, kiedy po wojnie w jednym z listów napisał: „A ja – przyznam się Wam obecnie, zajmowałem dość wysokie stanowisko w pracy konspiracyjnej w czasie okupacji, oczywiście pod egidą prawowitego Rządu Rzeczpospolitej – w Londynie”[70].

Aresztowanie

            Antoniego Wierzbowskiego aresztowano nocą z 12 na 13 kwietnia 1944 roku. Bezpośrednimi świadkami była najbliższa rodzina, żona Stanisława, dziesięcioletni syn Andrzej i siedmioletnia wtedy córka Elżbieta. Sąsiedzi Wierzbowskich, mieszkający jak oni w budynku szkolnym: bracia Sufajdowie, Józef Podemski, Eugeniusz Chwostek i Józef Siwiec zaalarmowani, że zbliżają się samochody z żandarmami, uciekli[71].  

            Co zdarzyło się owej nocy i jak wyglądało samo aresztowanie znamy z zamieszczonych w prasie wspomnień Andrzeja Wierzbowskiego o swoim ojcu. Pierwsze zamieszczone w kieleckim Słowie Ludu podpisał pseudonimem „M. Grycki” dając tym wyraz swoim emocjonalnym związkom z okupacyjną przeszłością ojca[72]. Również opisywał je Edward Bączyński, uczestnik lelowskiego ruchu oporu, ale jego relacja, różniąca się w szczegółach z tą rodzinną, opiera się na wspomnieniach osób postronnych i musiała być prostowana przez córkę „Gryckiego” Elżbietę[73].

            Zawierzmy dzieciom, Elżbiecie i Andrzejowi, pisząc o swoim ojcu wspierali się przecież, w dużym stopniu pamięcią swojej matki.

            „(…) podjechały pod szkołę, w której mieszkaliśmy, samochody żandarmerii niemieckiej. Żandarmi otoczyli budynek, wdarli się do mieszkania (…) „ – wspomina córka początek zdarzenia[74].

            Antoni Wierzbowski o przyjeździe żandarmów był uprzedzony. Mógł jak sąsiedzi, opuścić budynek i skryć się w bezpiecznym miejscu. Nie zrobił tego z kilku powodów. Przede wszystkim wiedział, że wtedy Niemcy mogą skrzywdzić najbliższą rodzinę, żonę i dzieci, a tego nie wybaczył by sobie nigdy. Wiedział również, że Niemcy będą przeszukiwać budynek, a to było bardzo niebezpieczne i mogło doprowadzić do likwidacji kierowanej przez niego placówki Armii Krajowej.

            (…) zapalił światło, otworzył żandarmom drzwi (…), nie zważając na ponaglenia żandarmów spokojnie wyszukał w szafie najbardziej zniszczone ubranie, odpiął zegarek, zdjął z palca obrączkę i pożegnał się z nami, (…) Odkrytym samochodem wieźli go Niemcy do Kielc przez S. [Szczekociny] i J. [Jędrzejów] znajomi z S. opowiadali, że był skuty i klęczał, a twarz miał zbrudzoną krwią (…) W Kielcach go strasznie bili, ale niczego nie powiedział (…) ten opis wielokrotnie pojawia się w artykułach syna Andrzeja[75].

            Rodzina i przyjaciele nie pozostali obojętni wobec faktu aresztowania. Podjęto próby przekupienia żandarmów, zebrano potrzebne środki. Jednak próby te, z trudnych już dzisiaj do wyjaśnienia powodów, spełzły na niczym[76].

            Kto zdradził?  To pytanie zadawano sobie wtedy, a po latach zadawał je sobie i próbował dociec prawdy Andrzej Wierzbowski, wtedy dziesięciolatek, patrzący jak żandarmi wyprowadzają ojca. Na pewno myślał o tym, gdy kończył studia i wybrał na temat swojej pracy magisterskiej rozprawę o pieśniach partyzanckich okresu okupacji. Zbierał materiały krążąc po okolicy, rozmawiając z setkami ludzi związanymi z Ruchem Oporu. Ślad wiedzy, którą wtedy zdobył znajdujemy w liście, który napisał w 1995 roku do Karola[77] „(…) aresztowano go na skutek donosu osadzonych w terenie dwóch konfidentów gestapo”. Nigdy, jednak przed rodziną nie zdradził nazwisk, widocznie miał ku temu powody.

             

Niewola

            Choć w Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej Instytutu Pamięci Narodowej oraz w Muzeum Gross-Rosen w Wałbrzychu dostępne są informacje o ponad rocznym okresie niewoli[78], to jednak opisując przejścia Antoniego Wierzbowskiego po aresztowaniu, w kwietniu 1944 roku, skorzystamy z listów, które tuż po zakończeniu wojny przysyłał do rodziny w Szczekocinach, Krakowie oraz do siostry Heleny, przebywającej w latach 1945-1946 w Rodezji[79].

            „Ja przeżyłem szmat życia w ostatnich latach” – ten cytat z jednego z listów chciałbym wypełnić treścią, na tyle na ile to będzie możliwe.

            Najpełniejszy obraz obozowego życia, wyzwolenia i okresu rekonwalescencji zawarł w liście skierowanym do Krakowa, do szwagra Kazimierza Mleko[80]. „Pierwszy dotarł do brata mamy, ale czytaliśmy go wszyscy, Tato przeżył piekło i musiał to z siebie wyrzucić”. Tak po latach wspominał ten list syn Antoniego Andrzej[81]

            „Aresztowany, jako podejrzany o działalność polityczną antyniemiecką przesiedziałem w b. surowym więzieniu w Kielcach 2 miesiące. Następnie przesłany do jednego z najcięższych obozów konc. – Kamieniołomy Gross-Rosen, skąd szczęśliwie po paru tygodniach wysłany zostałem transportem do jednego z najstarszych niemieckich zakładów tego rodzaju – do Oranienburga- Sachsenhausen (…). Tu pracowałem od czerwca 1944 do 21 kwietnia 1945 roku”[82] – rozpoczął słowami, które zapowiadały wieści niezwykłe.

            W Gross-Rosem oznaczono go numerem i już, jako numer 82527 wysłano do Oranienburga[83]. Obóz urządzono w 1936 roku. Mieścił się w dawnej wiosce olimpijskiej w Sachsenhausen, na co Antoni Wierzbowski z sarkazmem zwraca uwagę w liście. Pracował w jednej z filii obozu, w fabryce samolotów Heinkel. A była to praca mordercza: „Bicia, kopania, razów i głodu, a przede wszystkim 12-13 godzin ciężkiej pracy, oprócz tego godziny wystawania na apelu, tego nie liczę, bo sumy zbyt wielkie do zliczenia i zapamiętania”[84].    

            Najgorsze jednak były dni bezpośrednio poprzedzające wolność.  „21 kwietnia z rana wypędzono nas – 35 tysięcy szkieletów z Oranienburga na północ w stronę Lubeki. Straszliwy ten marsz trwał 12 dni. (…) Pędzono nas 20-40 km. dziennie, każdy, kto ustawał był dobijany, na postojach setki ludzi umierało z głodu. Byłem świadkiem kanibalizmu”[85].

            Przeżyło marsz około 10 tysięcy więźniów. To dzięki temu, że pojawili się przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z pomocą żywnościową, w ostatnich dniach marszu. „Mnie opatrzność, goniącego ostatkiem sił doprowadziła do Schwerina, gdzie 3 maja uciekających przed nacierającymi Ruskimi odbili Amerykanie”[86].

            Teraz powinno być już tylko lepiej, ale początki wolności były jednocześnie czasem wielkiego chaosu. Wyczerpany dochodził do siebie w Schwerinie, potem w Lubece. Tam trafił do szpitala. Dało o sobie znać schorowane przeżyciami serce, wdało się zapalenie opłucnej. Podleczony, z transportem takich jak on chorych i rekonwalescentów wysłany został do Szwecji. Po kolejnych dwóch miesiącach leczenia szpitalnego znalazł się w polskim obozie w Bollnäs – 300 km. na północ od Sztokholmu. „Czuję się już lepiej, ale nie zupełnie dobrze. Kiedy się już wyleczę całkiem, wrócę do Rodziny, do której tęsknię niewymownie”[87].

            Wtedy wierzył jeszcze, że to będzie możliwe. W kolejnych listach martwi się sytuacją w Polsce – docierają do niego złe wieści i wątpi w swoje bezpieczeństwo po powrocie.  „W ogóle strasznie jest w tej naszej umęczonej Polsce. Drożyzna, głód, nędza, a przede wszystkim terror, gwałty i bezprawia Rosjan i polskich degeneratów komunistów”[88].

            Żona, która nadal mieszkała w Lelowie[89] odradzała powrót. „Stasia Moja z dziećmi mieszka w Lelowie i chociaż widać b. się męczy, nie wzywa mnie do powrotu, lecz z uwagi na cenzurę nie pisze wyraźnie. (…) dlatego też, chociaż tęsknię bardzo za Rodziną i Krajem, siedzę tutaj dalej”[90]

            Na początku marca 1946 roku podjął decyzję, że pozostaje w Szwecji. W tej wielkiej rozterce pomagają mu listy od żony. (…) mądrze i chytrze (wobec cenzury) donosi mi o dziesiątkach i setkach aresztowanych (…) o straszliwej łapance w Lelowie i okolicy w Nowy Rok, wymienia nawet nazwiska (…) Widocznie uważa moja kochana i dzielna Żona, że powrót byłby dla mnie niebezpieczny. A więc zdecydowałem się nie wracać do takiej Polski, gdzie Polaków strzela się, męczy, więzi i głodzi. Ciężko mi jest bardzo”[91].

            Decyzja była bardzo trudna, ale Antoni Wierzbowski starał się być dobrej myśli. Zamieszkał w południowej Szwecji w obozie przejściowym w Öreryd niedaleko Jönköping.  Uczył się szwedzkiego. „Jak Wam już wspomniałem trudnię się trochę publicystyką – i z tego powodu proponują mi pewne zajęcie w stolicy (Stokholm). Zobaczę, czy co z tego będzie”[92]. Tak, pełen dobrych myśli pisał tydzień przed śmiercią. Nie tracił nadziei na możliwość ściągnięcia do Szwecji żony i dzieci.

            W podobnej jak Antoni Wierzbowski sytuacji była większość pensjonariuszy ośrodka w Öreryd. Ich sytuację świetnie dokumentuje książka Krótki przystanek w drodze z Auschwitz wydana w 2012 roku przez Gorana Rosenberga – opisująca wojenne losy Davida Rosenberga – Żyda, który przeżył getto w Łodzi, pobyt w kilku niemieckich obozach i na koniec znalazł się w Öreryd. To jedyna tak dobrze udokumentowana historia osoby tam przebywającej. Dla większości był to rzeczywiście tylko przystanek do normalności, dla Antoniego Wierzbowskiego ta szwedzka niewielka miejscowość stała się miejscem wiecznego spoczynku

            Wielki stres w ostatnich tygodniach, gdy musiał podejmować tak trudne decyzje, tęsknota za rodziną i krajem nie pozostały bez wpływu na zrujnowane obozami zdrowie. O tragedii donieśli Stanisławie Wierzbowskiej szwedzcy przyjaciele Antoniego. „Mąż Pani zmarł 21 marca 1946 roku o godz. 9.30 wieczorem. Był na lekcji języka szwedzkiego, zrobiło mu się niedobrze (…) „ – cytował słowa listu Andrzej Wierzbowski, gdy w 1999 roku odwiedził po raz pierwszy grób ojca w Öreryd i opisywał swoje wielkie wzruszenie w przesłanej do częstochowskiej gazety korespondencji[93].

            Uroczysty pogrzeb odbył się 25 marca, odprawiony w obrządku katolickim przez księdza Bronisława Szymańskiego. Antoni Wierzbowski odprowadzany przez setki takich jak on uchodźców i szwedzkich przyjaciół spoczął na cmentarzu parafialnym w Öreryd [94].  

Pamięć

            Czas biegnie. To już 112 lat od narodzin i 73 lata od śmierci Antoniego Wierzbowskiego. 83 lata minęły, gdy przybył do Lelowa i rozpoczął swoją działalność. Pamięć trwa, ale jak długo trwać będzie, zależy teraz już tylko od nas.

             To wielkie szczęście, że tak wiele pamiątek z życia i działalności Antoniego Wierzbowskiego zachowało się do czasów nam współczesnych w rodzinnych archiwach. Jestem niezmiernie wdzięczny za ich udostępnienie. Szczególne podziękowania należą się wnuczce Antoniego Annie Poznar. Jej odwiedziny w domach krewnych pełne są historii a archiwum zawsze dostępne. Tak samo archiwa Małgosi Wierzbowskiej, Henryka Kakola, Jarka Wierzbowskiego i rodziny Orlikowskich. Część pamiątek trafiła już do Szczekocińskiej Izby Regionalnej. Mam nadzieję, że pozostałe, w dużej mierze rozproszone po całej Polsce trafią tam w najbliższym czasie i powstanie stała ekspozycja pamięci Antoniego Wierzbowskiego.

            Największe zasługi w kultywowaniu pamięci o Antonim Wierzbowskim przypisać należy jego synowi Andrzejowi. Przy wielu okazjach, wykorzystując swoją dziennikarską pasję, przypominał zasługi ojca. Korespondował z wojennymi towarzyszami ojca i zabiegał o uhonorowanie jego zasług[95]. Szczególnie tych okupacyjnych, za które został aresztowany, za które tyle wycierpiał w obozach i których konsekwencją była jego przedwczesna śmierć.

            Pamięć trwa również dzięki skromnym pomnikom. W Szwecji nasi rodacy tam mieszkający ufundowali na grobie Antoniego płytę marmurową. Na grobie żony, Stanisławy Wierzbowskiej, na szczekocińskim cmentarzu córka i syn położyli płytę z informacją, że ich ojciec spoczywa w dalekiej szwedzkiej ziemi. Społeczeństwo Lelowa uczciło pamięć budowniczego i kierownika szkoły w roku 1975. Tablica trwa w tym miejscu do dzisiaj. Mam nadzieję, że mój tekst, w jakimś stopniu pomoże przechodzącym obok niej nowym pokoleniom mieszkańców Lelowa zrozumieć, kim był człowiek, któremu prawie pół wieku temu ich przodkowie w uznaniu zasług tę tablicę położyli.   

Tekst zamieszczony w książce „Nie-podlegli Ziemi Lelowskiej” wydanej w 2019 roku przez Lelowskie Towarzystwo Historyczno-Kulturalne im. Walentego Zwierkowskiego

 

[1] Archiwum Narodowe w Krakowie, Oddział III, Akta Komisji Porządkowej Wojskowo-Cywilnej Województwa Krakowskiego, sygn. 49-5, s. 344.

[2] Archiwum Diecezji Kieleckiej (dalej: ADK), Akta metrykalne parafii  Nakło (dalej: AmpNakło) z lat 1800-1850.

[3] Archiwum Parafialne w Szczekocinach (dalej: APSz), Akta ślubów 1856-1871, s. 32, a. 15

[4] APSz, Akta chrztów 1906-1910, s. 14, a. 2

[5] Na mocy Ukazu do rządzącego senatu z 1 (13) czerwca 1869, ogłoszonego 1 (13 lipca) 1869, pozbawiono praw miejskich w 1870 roku 336 miast z obszaru Królestwa Polskiego. Listy miast poddanych do degradacji wydano w 20. postanowieniach między 29 października 1869 a 12 listopada 1870 roku. Szczekociny wymieniono w postanowieniu z 7 (19) listopada 1869.  Dziennik Praw Królestwa Polskiego, rok 1869, tom 69, nr 239, s. 425

[6] Z. Marciniak, Z. Radwan, Tadeusz Pasierbiński: nauczyciel, działacz oświatowy, uczony, Warszawa 1973.

[7] W latach trzydziestych XX wieku nazwano ją 3-go Maja, w czasie okupacji Hauptstrasse, w latach 1945-1956 była ulicą Bohaterów Stalingradu. Obecnie to ulica Śląska.

[8] Status miasta uzyskały Szczekociny w roku 1923 po przyłączeniu wsi Zarzecze, Nawsie i folwarku Tęgobórz na podstawie Rozporządzenia Rady Ministrów z października 1922 roku o utworzeniu miasta Szczekociny. Dziennik Ustaw nr 95 z 7 listopada poz. 876

[9] Legitymacja Koedukacyjnej Szkoły Średniej Wydziału Powiatowego Sejmiku Włoszczowskiego. Zbiory Szczekocińskiej Izby Regionalnej przy Miejskiej Bibliotece w Szczekocinach.

[10] Świadectwo ukończenia Gimnazjum Koedukacyjnego nie zachowało się. Uwaga o ukończeniu Gimnazjum i złożonym egzaminie dojrzałości znajduje się na świadectwie dojrzałości Państwowych Kursów Nauczycielskich w Krakowie nr 128 z 1927 roku.  

[11] Kartka z pamiętnika z cytatem: „Młodość, mistrzu, jest rzeźbiarką, Co wykuwa żywot cały; Choć przemija sama szparko, Cios jej dłuta wiecznotrwały”. Zbiór rodziny Wierzbowskich (dalej: ZrW). Zbiór ten składa się z dokumentów i fotografii przechowywanych przez: Annę Poznar, Małgorzatę Wierzbowską, Jarosława Wierzbowskiego, Henryka Kąkola, Janinę Orlikowską i Andrzeja Orlińskiego. Docelowo zbiór trafi do Szczekocińskiej Izby Regionalnej przy Miejskiej Bibliotece w Szczekocinach.

[12] Świadectwo dojrzałości Państwowych Kursów Nauczycielskich w Krakowie nr 128 z 1927 roku. ZrW.

[13] M. Wieczorek. Sławni, znani, nieznani i Szczekociny, „Echo Szczekocin” 1996, nr 11(59), s. 5.

[14] Karta legitymacyjna KPSUW nr 1253. ZrW.

[15] M. Wieczorek, dz. cyt., s. 5.

[16] Pismo kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego z dnia 31 sierpnia 1936 roku. ZrW.

[17] Zaświadczenie z dnia 20 sierpnia 1938 roku. ZrW.

[18] Akt notarialny z 1926 roku. ZrW.

[19] Weksel wystawiony przez Szymona i Ludwikę Wierzbowskich z 16 lutego 1930 roku. ZrW.

[20] M. Wieczorek, dz. cyt., s. 5.

[21] Legitymacja Stowarzyszenia Związek Strzelecki koło Rokitno nr 31, 317/ 9333. ZrW.

[22] Książeczka służbowa do Krzyża Harcerskiego l. 438 seria XXXIV. ZrW.

[23] Zapis kierownika szkoły J. Treli z czerwca 1928 roku. Kronika Publicznej Szkoły Powszechnej im. T. Kościuszki w Szczekocinach (dalej: KPSPSz). Archiwum Społecznej Szkoły Podstawowej im. 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego w Szczekocinach (dalej: ASSPSz).

[24] Zapis kierownika szkoły J. Treli z czerwca 1933 roku. KPSPSz. ASSPSz.

[25] Zapis kierownika szkoły J. Treli z sierpnia 1932 roku. KPSPSz. ASSPSz.

[26] Tamże.

[27] Fotografia przedstawiająca grono pedagogiczne Publicznej Szkoły Powszechnej nr 2 im. Tadeusza Kościuszki w roku powołania Witolda Białego na kierownika szkoły. ZrW.

[28] Fotografia nauczycieli i uczniów PSP nr 2 z roku 1937. ZrW.

[29] Pismo kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego z dnia 31 sierpnia 1936 roku. ZrW.

[30] Kwestionariusz dotyczący okresów zatrudnienia sporządzony przez Stanisławę Wierzbowską. ZrW.

[31] Dyplom Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego z 7 maja 1938 roku przyznający Antoniemu Wierzbowskiemu Brązowy Medal za Długoletnią Służbę. ZrW.

[32] E. Bączyński, Komendant z Lelowa, „Gazeta w Częstochowie”, (dalej: GCz) 2001, 16-18 kwietnia, s. 6.

[33] Tamże.

[34] Archiwum Parafii Najświętszego Salwatora w Krakowie, Księga zaślubionych T. X, s. 209, L. 53-54  

[35] Władysława Janina Orlikowska, Z Polski do Polski, Włoszczowa 2010, s. 20.

[36] Kwestionariusz dotyczący okresów zatrudnienia sporządzony przez Stanisławę Wierzbowską w roku 1962. ZrW.

[37] APSz, Akta chrztów 1928-1935, s. 165, a. 37

[38] APSz, Akta chrztów 1935-1944, s. 65, a. 55

[39] Akt notarialny nr 554/39 z dnia 6.VII.1939 roku spisany w kancelarii Jana Stachnika w Szczekocinach. ZrW.

[40] Książeczka służbowa do Krzyża Harcerskiego l. 438 seria XXXIV. ZrW.

[41] Zapis kierownika szkoły J. Treli z sierpnia 1932 roku. KPSPSz. ASSPSz.

[42] Książeczka służbowa do Krzyża Harcerskiego l. 438 seria XXXIV. ZrW.

[43] Legitymacja nr 18 Koła Przyjaciół Harcerstwa przy Komendzie Hufca Szczekociny. ZrW.

[44] Fotografia z roku 1929 przedstawiająca fundatorów sztandaru koła Związku Inwalidów Wojennych Rzeczpospolitej Polskiej w Szczekocinach. ZrW.

[45] Zaproszenie na zabawę organizowaną w 1930 roku przez Związek Inwalidów Wojennych Rzeczpospolitej Polskiej koło w Szczekocinach. ZrW.

[46] Legitymacja nr 1220 naczelnika Straży Pożarnej Ochotniczej Szczekociny. ZrW.

[47] Legitymacja sędziowska Związku Straży Pożarnych nr 131. ZrW. Poświadczenia w legitymacji świadczą, że sędziował zawody m.in. w Lelowie, Tarnawej Górze, Goleniowach i Drohlinie.

[48] Archiwum Państwowe w Kielcach (dalej: APK), Izba Rzemieślnicza w Kielcach, Akta czeladnicze T. Wierzbowskiego. Podanie do Izby Rzemieślniczej w Kielcach z 10.XII.1935 roku. Sygn. 6157, s. 20

[49] Sztandar Cechu Stolarzy znajduje się w Szczekocińskiej Izbie Regionalnej przy Miejskiej Bibliotece w Szczekocinach

[50] W. Krotla, Narodziny i rozwój ZNP na ziemi włoszczowskiej w latach 1915-1939, w: Działalność ZNP na Ziemi Włoszczowskiej w latach 1915-1995, red. przew. T. Stolarski, Kielce 1995, s. 28-29

[51] Tamże, s. 32-33

[52] Tamże, s. 33

[53] Legitymacja A. Wierzbowskiego nr 1260 wystawiona przez Radę Powiatową Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w 1930 roku. ZrW.

[54] Pisze o tym M. Wieczorek w artykule Sławni, znani, nieznani i Szczekociny, „Echo Szczekocin” 1996, nr 11(50), s. 5

[55] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej z 22 listopada 1945 roku. ZrW.

[56] E. Bączyński, Komendant z Lelowa, „Głos Włoszczowy” 2001, sierpień, s. 25-26.

[57] Eugeniusz Ligór, obecnie mieszkaniec Koniecpola przekazał tę informację autorowi na spotkaniu w Lelowie jesienią 2018 roku.

[58] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej z 22 listopada 1945 r. ZrW.

[59] Pismo Inspektoratu Szkolnego w Jędrzejowie z dnia 31 stycznia 1940 roku. ZrW.

[60] B. Król, Tajne nauczanie w czasie okupacji hitlerowskiej w latach 1939-1945 na terenie powiatu włoszczowskiego, „Przegląd Historyczno-Oświatowy” 1971, R. XIV, 3(53), s. 445-454

[61] Tamże.

[62] R. Kruzel, Wspomnienia. Zbiór Jolanty Sosnowskiej. Jolanta Sosnowska jest wnuczką Remigiusza Kruzla okupacyjnego komendanta placówki Armii Krajowej w Szczekocinach. Wspomnienia są dostępne w formie maszynopisu. Skan w posiadaniu autora.

[63] Tamże.

[64] E. Bączyński, Komendant …, GCz, s. 6.

[65] Placówka Szczekociny. Zbiór Zbigniewa Gryszki. Wydawnictwo w formie maszynopisu zawiera wspomnienia byłych partyzantów ze Szczekocin i okolicy. Kopia w posiadaniu autora.

[66] E. Bączyński, Komendant …, GCz, s. 6.

[67] Tamże.

[68] http: //akokregkielce.pl/intro.html, 10 listopada 2018.

[69] http: //akokregkielce.pl/delegatura-rzadu.html, 10 listopada 2018.  

[70] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej wysłany z Öreryd 17.03.1946 roku. ZrW.

[71] E. Bączyński, Komendant …, GCz, s. 6.

[72] M. Grycki, Listy z Öreryd, „Magazyn Niedzielny Słowa Ludu” 1962, 3-4 listopada.

[73] List Elżbiety Kąkol do redakcji. „Głos Włoszczowy” 2011, październik.

[74] Tamże

[75] M. Grycki, Listy z Öreryd, „Magazyn Niedzielny Słowa Ludu” 1962, 3-4 listopada.

[76] Informacje uzyskane przez autora od rodzeństwa Antoniego Wierzbowskiego: brata Franciszka i siostry Joanny Faryś, oraz siostrzenicy Zofii Orlińskiej.

[77] Prawdopodobnie chodzi o Karola Churcewicza, w latach wojny członka komendy Obwodu Włoszczowa. Kopia listu z 15.12.1995 roku. ZrW.

[78] Korespondencja autora z muzeum Gross-Rosen. ZrW.

[79] Znane autorowi listy pisane były w okresie od grudnia 1945 do marca 1946 roku. Antoni Wierzbowski przebywał wtedy w Szwecji, najpierw w Bollnäs, później Öreryd.

[80] List Antoniego Wierzbowskiego do szwagra Kazimierza Mleko wysłany z Bollnäs 7.12.1945 roku. ZrW.

[81] A. Wierzbowski, Byłem w Öreryd, „Gazeta w Częstochowie” 1999, wycinek ze zbioru Andrzeja Wierzbowskiego, nieopisany.

[82] List Antoniego Wierzbowskiego do szwagra Kazimierza Mleko wysłany z Bollnäs 7.12.1945 roku. ZrW.

[83] Korespondencja autora z muzeum Gross-Rosen. ZrW.

[84] List Antoniego Wierzbowskiego do szwagra Kazimierza Mleko wysłany z Bollnäs 7.12.1945 roku. ZrW.

[85] Tamże.

[86] Tamże.

[87] Tamże.

[88] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej wysłany z Bollnäs 25.01.1946 roku. ZrW.

[89] Stanisława Wierzbowska od 1 lutego 1945 roku została zatrudniona, jako nauczycielka w Publicznej Szkole Powszechnej w Lelowie. Pracowała do sierpnia 1949 roku. Kwestionariusz dotyczący okresów zatrudnienia sporządzony przez Stanisławę Wierzbowską w 1962 roku. ZrW.

[90] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej wysłany z Bollnäs 25.01.1946 roku. ZrW.

[91] List Antoniego Wierzbowskiego do siostry Heleny Pałkowej wysłany z Öreryd 17.03.1946. ZrW.

[92] Tamże.

[93] A. Wierzbowski, Byłem w Öreryd, „Gazeta w Częstochowie” 1999, wycinek ze zbioru Andrzeja Wierzbowskiego, nieopisany.

[94] Wypis z Księgi zgonów i pogrzebów parafii Öreryd 10.10.1969 roku. Tłumaczenie z 23.10 1969 roku. ZrW.

[95] W archiwum autora znajdują się listy świadczące o ożywionej korespondencji Andrzeja Wierzbowskiego z m.in. Mieczysławem Tarchalskim, Karolem Hurcewiczem i Wojciechem Borzobohatym dotyczącej udokumentowania konspiracyjnej działalności ojca. W efekcie Antoniemu Wierzbowskiemu przyznano pośmiertnie odznakę żołnierza Armii Krajowej.  Legitymacja nr 2758. ZrW.

Antoni Wierzbowski. Nauczyciel, działacz oświatowy i niepodległościowy Szczekocin i Lelowa

Utworzono dnia 12.04.2021, 15:28

Imieniny

Zegar

Pogoda

Zaprzyjaźnione Instytucje

Archiwa Społeczne