Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic Stowarzyszenie Miłośników Historii Szczekocin i Okolic

Szczekocińska Kolejka Konna - opowieści kryminalne.

Utworzono dnia 02.04.2014
Czcionka:

"W ciągu dwudziestoletniej egzystencji - zlikwidowano kolejkę z końcem 1935 roku - zdarzyły się w dziejach przedsiębiorstwa trzy napady rabunkowe i jeden śmiertelny wypadek"

"W ciemny jesienny wieczór 1922 roku ostatni w rozkładzie wagonik odszedł ze Szczekocin bez kompletu podróżnych. Jeden przedział zajmowała stara Żydówka, która (o ironio losu!) po raz pierwszy opuściła rodzinne miasteczko, oraz listonosz odwożący, jak się okazało, kasę. W drugim przedziale drzemał geometra S. z Kielc. Czwarty pasażer, który ulokował się na koźle obok furmana, miał w tej podróży odegrać złowrogą rolę. Tramwaj lekko toczył się po szynach, a na przystanku w Słupi nie dosiadł nikt nowy. Niedaleko cmentarza, w ustronnym miejscu, wagonik stanął, a przez otwarte nagle drzwi wdarł się donośny głos: Wszyscy wyłazić! Najbardziej przekonywającym argumentem była lufa rewolweru widoczna w świetle latarni zdjętej z wagonu,a trzymanej przez sterroryzowanego wcześniej woźnice. Gdy listonosz i Żydówka opuszczali już swe miejsca, lufa przesunęła się w kierunku geometry i padło ponaglenie: - Wyłaź, cholero! Napastnik źle trafił. Napadnięty też posiadał broń i odwagę jej użycia. Oddany strzał spowodował ucieczkę bandy. W taki sposób ocalały pocztowe pieniądze, ale w pośpiechu i w ciemności strzał poszedł w czoło furmana. Drobny kaliber broni (szóstka) i kąt strzału pozwolił ocalić życie. Woźnicę dość szybko wyleczono w Krakowie i wkrótce zajęcie zmienił na lepsze. Mianowany woźnym sądowym w Szczekocinach, pozostał tam do zgonu - w latach pięćdziesiątych. Nosił nazwisko Wójcik. Chętnie opowiadał o swojej niebezpiecznej przygodzie. W druku utrwalił ją krakowski "Ilustrowany Kurier Codzienny" podając obszerną notatkę pod sensacyjnym tytułem: Nie uląkł się lufy rewolweru bandyty, ale postrzelił niewinnego."

W około pięć lat później zakusy złoczyńców na pocztową kasę sprowadziły ponowny napad, na odcinku Szczekociny - Goleniowy. Utracił w nim życie mieszkaniec Słupi, Józef Bandzioch, zabity wystrzałem z dubeltówki nabitej pociętymi gwoździami. Kasa pocztowa znowu ocalała i odtąd wożono ją odgrodzonej części wagoniku, obitej cynkową blachą. System zdał egzamin przy najbliższej próbie rabunku. Zaryglowawszy się konwojent okazał dużo zimnej krwi i - mimo gróźb i wezwań - dopóty drzwi nie otworzył, dopóki nadjeżdżające furmanki nie spłoszyły bandytów. Skromniejszych, jak widać, niż dziś środków starczało wtedy dla ochrony państwowego mienia.

W 1930 roku drugi z kolei i już ostatni pasażer kolejki utracił życie podczas jazdy. Nadmiernie wychylił się przez otworzone drzwi i zginął uderzywszy głową w znak drogowy z napisem Nowa Wieś (miejscowość położona przy trasie kolejki)."

 

"W starych Kielcach" Jerzy Jerzmanowski, Wydawnictwo Łódzkie.

Imieniny

Zegar

Pogoda

Zaprzyjaźnione Instytucje

Archiwa Społeczne